O mnie

Moje zdjęcie
Z zawodu położna, prywatnie zakręcona szatynka, taka tam emigrantka mieszkająca w Wielkiej Brytanii, która ma bzika na punkcie kultury Bliskiego Wschodu. Lubi tańczyć, zwiedzać nowe miejsca, fotografować, poznawać nowych ludzi i... podjadać czekoladę ;P

niedziela, 17 kwietnia 2011

Historie położnicze - wstęp


No tak... zebrało mi się na wspomnienia, dlatego zakładam nowy cykl tematów o medycynie, a ściślej ujmując - o moim położnictwie.

Powinnam chyba zacząć od początku. Skąd w moim życiu pojawił się pomysł na taki zawód? Wybór dokonał się niewinnie „sam”. Nie, nie, to nie zawód z powołania, który czułam od urodzenia. Wybierając przedmioty maturalne, miałam nie jeden dylemat, co powinnam zdawać, w czym czuję się mocna. Nie mogę siebie jednoznacznie ocenić jako ścisłowca lub humanistę i tu był cały problem.


Było to tak. Staję przed wyborem przedmiotów:
  • Historia - nie, nie lubię zapamiętywania dat;
  • WOS - polityka? Byle jak najdalej (poza tym "wszyscy" zdawali.. bo łatwa);
  • Matma - ooo nie, dzięki Bogu, nie było przymusu jej zdawania;
  • Fizyka - jeszcze gorzej...
  • Chemia - nie czułam się w tej dziedzinie na tyle dobra, żeby w niej startować;
  • Geografia - no coś bardziej dla mnie;
  • Biologia - interesuje mnie tylko działka związana z ciałem człowieka, pantofelki, nagonasienne i żabki totalnie mnie nie kręciły.

No to mam. Biologia podstawowa, geografia rozszerzona (żeby biologia goła nie stała na świadectwie, to wzięłam gegrę też).

Matura poszła całkiem całkiem. Suma sumarum na ekonomiczną w Poznaniu z geografią i angielskim się nie dostałam, ale za to poznański medyk otwiera przede mną drzwi aż na 2 kierunki: pielęgniarstwo i położnictwo. „O matko” – myślę sobie – „ja i medycyna? Ja i odpowiedzialność za zdrowie i życie innych ludzi? Masakra jakaś, to nie dla mnie..” Ostatecznie po wypisaniu sobie „+” i „-” obu zawodów, wybrałam położnictwo – zawsze interesował mnie ten temat, ale nigdy nie sądziłam, że podejdę do tego profesjonalnie i stanie się to moim sposobem zarabiania na życie. W sumie zawsze ze studiów mogę zrezygnować i żaden pacjent przeze mnie nie ucierpi..

Z czasem coraz bardziej zaczęło mi się to podobać, aż wreszcie pokochałam ten zawód. Jest piękny, ale zarazem ciężki i w Polsce mało doceniany. Pozostaje mieć nadzieję, że może wreszcie się to kiedyś zmieni - w końcu nadzieja matką głupich, a ona zawsze umiera ostatnia.. ;)

1 komentarz:

  1. W Polsce zawody medyczne nie są doceniane lapowkarze, konowaly etc.

    OdpowiedzUsuń