Z racji tego, że żyję w UK (krótko bo krótko, ale jestem tutaj), nie idzie nie wspomnieć o angielskim śniadaniu, najpopularniejszym daniu tutaj, obecnym wszędzie na każdym kroku. No nie szło nie spróbować tego "czegoś" będąc w Anglii.
Przed wyjazdem wiele się nasłuchałam od znajomych, którzy mają za sobą skosztowanie tego "oryginalnego" pomysłu na początek dnia, że jest to ociekające tłuszczem wszystko co na tym talerzu możesz znaleźć... Nie wierzyłam im, że to jest aż takie tłuste, nawet po tych opowieściach wyobrażałam sobie ten talerz jako zupę z oleju a w nim fasolę, bekon i pływające, sadzone jajko...
Pewnego poranka mój TŻ (TŻ = Towarzysz Życiowy; przyp. red.), wygonił mnie z łóżka w zimny poranek i zaprowadził mnie (w mojej niewiedzy gdzie i po co idziemy) do restauracji na śniadanie. Takie typowe angielskie śniadanko można sobie samemu skompletować w restauracji, wygląda to mniej więcej jak na szkolnej stołówce: bierzesz tackę i albo sobie sam nakładasz co chcesz i podchodzisz do kasy, albo mówisz obsłudze co nałożyć i idziesz zapłacić. Do wyboru widziałam:
- fasolkę w sosie pomidorowym,
- jajko sadzone,
- plasterek bekonu,
- parówkę - ZUPEŁNIE niepodobna do żadnej polskiej kiełbaski, ZUPEŁNIE niesmaczna, konsystencja w środku wiórowata (co oni tu do cholery jedzą?? oni to nazywają kiełbasą?!?)
- plasterek czegoś, co przypominało polską kaszankę
- grzybki - w tym przypadku widziałam duży kapelusz od pieczarki (chyba to była pieczarka ;P), jakoś specjalnie podsmażany czy coś; u mnie w pracy na stołówce serwują małe, posiekane grzybki w sosie własnym, podobnie jak w Polsce,
- pomidor na ciepło,
- tost z masłem,
- do picia kawka lub herbatka do wyboru, ja wybrałam herbatkę - i tu się spełnił mój koszmar z dzieciństwa.... była to w zamyśle herbata z mlekiem znienawidzona przeze mnie w pierwszych latach podstawówki... Na szczęście herbatkę podali osobno w takim srebrnym dzbanuszku, podobnie zrobili z mlekiem i nie było problemu ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz