O mnie

Moje zdjęcie
Z zawodu położna, prywatnie zakręcona szatynka, taka tam emigrantka mieszkająca w Wielkiej Brytanii, która ma bzika na punkcie kultury Bliskiego Wschodu. Lubi tańczyć, zwiedzać nowe miejsca, fotografować, poznawać nowych ludzi i... podjadać czekoladę ;P

niedziela, 19 czerwca 2011

Kradzież

Nie nie, nikt się nie włamał do nas do mieszkania (tylko by spróbował..). Ale i tak było dość ciekawie, jak się rano okazało, ale do rzeczy.

Napomknę tylko, że w czwartek (16/06) wreszcie zjawiła się wielmożna pani, właścicielka tego sypiącego się budynku, w którym musieliśmy zamieszkać. I na moje nieszczęście ja byłam w łazience i brałam prysznic, a tak chciałam jej nagadać! Jak pech to pech, ale podobno mój współlokator powiedział jej co trzeba, szkoda, że tylko ja nie miałam okazji.. W każdym razie powiedziała, że naszego mieszkania na chwilę obecną nie chce ruszać (ciekawe ile ta "chwila" będzie trwała) i jak przyjdzie na to czas to z nami omówi szczegóły (ta, jasne, jak do tej pory może..?). Dodam, że wąski korytarz zmniejszył się jeszcze bardziej po tym, jak został zagracony jakimiś materiałami budowlanymi potrzebnymi do remontu, czyli jest coraz lepiej.

NOC Z PIĄTKU NA SOBOTĘ (17/18.06.2011)

Nie sądziłam, że będę aż tak zmęczona po pracy, bo poszłam szybko spać. Jest to do mnie niepodobne, bo zazwyczaj mój dzień kończy się ok. godz. 1 w nocy, a tym razem było coś przed północą. Może to wina pogody, jakoś dłużył mi się dzień niemiłosiernie (jak to bywa w piątki), ziewałam dość sporo, może to ciśnienie, sama nie wiem.

Coś mnie budzi po 2 w nocy. Słyszę jakieś butelki na korytarzu, pewnie na górze (czyt. na 2 piętrze, pod szóstką) znowu jakaś popijawa była, ale bez głośnej muzyki (takowej nie słyszałam). Słyszałam też jakieś ciche śmichy chichy, możliwe, że kumple lokatora spod wyżej wspomnianej szóstki wracają do chaty i mają niemały kłopot z wstawienie butelek do niebieskiego pojemnika na szkło, które stoi na korytarzu, robiąc przy tym mały hałas. Przymknęłam oczy i próbowałam znowu zasnąć. Chwilę później słyszę nagły ryk z mieszkania nad nami (Litwini z dzieckiem). Jeeeenyyyyyyyyy... Trwało to chyba z dobre 20 minut zanim się uspokoiło. Zamykam znowu oczy. Nadeszła ulewa. A wraz z nią niezły wodospad, który się tworzy zaraz obok naszych drzwi do ogrodu, bo woda zamiast spływać rurą w dół do odpływu, leci sobie obok... I znowu nie idzie zasnąć, chyba cholery dostanę... Szczęście, że dzisiaj wolne, jakoś wytrzymam, nawet jeśli nie zasnę.

Poranek wyglądał całkiem normalnie. Tzn rytualne, strasznie powolne wstawanie po narzekaniu, że "nic mi się nie chce", zjedzenie śniadania i umycie się miało miejsce jak co tydzień w sobotę. Wyruszyłam na pierwszą turę zakupów, D. został w domu. Po powrocie mówi mi, że podobno skradziono 3 piecyki, które stały na korytarzu. Faktycznie, jakby sterta pudeł się zmniejszyła, ale w życiu nie sądziłam, że te wydarzenia z nocy można powiązać wyniesieniem czegokolwiek, a jednak...

Ale mam fajnych sąsiadów i ich znajomych, co?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz