O mnie

Moje zdjęcie
Z zawodu położna, prywatnie zakręcona szatynka, taka tam emigrantka mieszkająca w Wielkiej Brytanii, która ma bzika na punkcie kultury Bliskiego Wschodu. Lubi tańczyć, zwiedzać nowe miejsca, fotografować, poznawać nowych ludzi i... podjadać czekoladę ;P

wtorek, 3 maja 2011

Majówka

W UK to żadna majówka w sumie, jeśli nie ma się gdzie podziać za bardzo. To nie to samo co w Polsce. Byłoby nawet fajnie, bo miejsc na pikniki i inne wycieczki nam nie brakuje, ale ze względu na ograniczone możliwości finansowe lub materialne (posiadanie samochodu) - jest to niemożliwe. Za to pogoda dopisała, to chociaż jest jakieś pocieszenie.

Zacznę od czwartku.
28/04, Czwartek. Oczywiście tematem numer 1 był Royal Wedding, który odbył dzień później. Martwiłam się, że nie zobaczę nic z tej ceremonii, a tym bardziej sukni ślubnej na którą tak czekałam, żeby zobaczyć (i pewnie nie tylko ja). Dzień przed tym wydarzeniem, będąc w markecie na standardowych zakupach, zadzwoniłam sobie do mamy, żeby pogadać (w końcu po coś mam darmowe minuty do Polski). No i ta mi oznajmiła, że w Polsce mówi się w tv m.in., że w UK są obniżki na telewizory... A my nie mamy telewizora, więc to dobra okazja, zobaczymy jakie oferty są. Ostatecznie po namyśle i przejrzeniu neta, tego samego dnia wybraliśmy się do sklepu i kupiliśmy grające pudło. No nareszcie, będzie coś brzdękało, bo w chacie czasem straszna cisza jest. Siedzieliśmy przed tym płaskim obrazem jak jakieś niedorozwoje, jakbyśmy pierwszy raz telewizor widzieli. Taki to efekt życia bez tv kilka miesięcy :)

29/04, Piątek. Ciągle trąbią o ślubie w tv. Poza tym nic innego się na świecie nie dzieje. Czekam z ostatnimi przekąskami jakie mam w domu na rozpoczęcie ceremonii. Jedyne co mogę napisać to to, że wszystko mi się podobało, a Panna Młoda przepięknie wyglądała w sukni ślubnej :) Od tej zmieniającej się co chwilę pogody dzisiaj dostałam na łeb dosłownie, miałam taką migrenę, że jedyne co mogło mi pomóc to tabletka i sen, więc poszłam spać.

30/04, Sobota. Mam nowe postanowienie, chociaż nie jest pierwszym tego typu w moim życiu, a mianowicie - przechodzę na dietę. Ale tak ostatecznie, bez wymówek na żadne podjadanie i rezygnowanie w momencie kryzysu. Muszę i już. No ale co z tego, skoro muszę wszystko gotować (parowar mam), grillować (sprzęt jest) i piec - nie mam piekarnika! Poważnie!! No to skoro chcę przejść na dietę to muszę sobie piec sama pieczywo i inne różne rzeczy, więc piekarnik jest mi niezbędny. Upatrzyłam sobie wcześniej dany model, jutro idę kupić.

01/05, Niedziela. Dzisiaj jest ta Beatyfikacja Jana Pawła II. Mało o tym na BBC, ciągle wszyscy przeżywają wczorajsze wydarzenie, więc idę na zakupy, pusta lodówka się zrobiła. A ja od dzisiaj zaczynam dietę Dukana. Trzymajcie kciuki ;) Poszliśmy po piekarnik i wróciłam do domu z nowym nabytkiem. Mój D. ma już chyba mnie serdecznie dosyć, ciągle tylko targa nowe rzeczy do domu. Ale co tam, coś musi robić przecież.

02/05, Poniedziałek. Rano wybrałam się na małe zakupy, w końcu teraz z moim D. będziemy jeść osobne posiłki, on schudnąć nie musi, może sobie jeść normalnie, cwaniak. Myślałam, że pójdziemy do pracy, mimo Bank Holiday tutaj. Ale dostałam telefon, że nie idziemy więc wróciłam do domu i ze spokojem upiekłam dietetyczny chleb (który już muszę wcinać chyba na wieki wieków). W sumie dzień spędzony był w domu i na ogrodzie, nic specjalnego się nie działo. Aaaa no i Osama bin Laden kopnął w kalendarz, no - chociaż jedna dobra wiadomość.

03/05, Wtorek. Dzisiaj mój D. był umówiony na spotkanie w innej dzielnicy miasta, to też zabrałam się z nim bo tam taki fajny, krótki deptak jest do połażenia, inne są sklepy niż w centrum (ile w końcu można łazić po tych samych?). Po raz pierwszy od dłuższego czasu jechaliśmy autobusem, dlatego też była to dla nas wycieczka tygodnia. Pogoda fajna, aż chciałoby się nad morze pojechać.. Zakupy zrobione, nawet zaopatrzyłam się w skakankę, żeby coś poćwiczyć innego niż mordercze brzuszki i inne rzeczy, ale trzeba było jechać do domu, niby do pracy idziemy. I znowu telefon, że jednak nie. Zaczyna się coś sypać z tą robotą, poszliśmy do biblioteki, żeby poszukać lepszej - nadal tu siedzę i pozdrawiam, życzcie powodzenia ;)

No teraz to na pewno nic nie przyniosę, co tak apetycznie wygląda lub pachnie ;)

4 komentarze:

  1. Z tego co wyczytalam to jesteś położna? Tu raczej nie maja ich w nadmiarze wiec nie powinno być wielkich problemów z zaczepieniem sie

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak jestem, zgadza się, ale muszę dokończyć pewne sprawy w Polsce, żeby tu się starać o robotę. Mam nadzieję, że będzie to w czerwcu, kiedy planuję pojechać na chwilę do PL :)

    OdpowiedzUsuń
  3. powodzenia w takim razie :)
    czy to ty jestes Jordan Middle East?

    OdpowiedzUsuń